Przeglądając kolorową prasę usłyszałam z boku jakby rzucone od niechcenia.
Coś Ci się podoba. Wystarczył jeden rzut oka na kolorową stronę by zobaczyć
ryczącą 14. Luty się zbliża. Znów trzeba będzie obdarować ta rzekomo najbliższą
osobę, w większości przypadków tylko dlatego, że wypada.
Wg. mnie wyjścia są trzy albo nie kupujemy nic udając ze nas to
„komercyjne” święto nie obchodzi , albo inwestujemy - wprawiając w
zakłopotanie osobę, z która wymienimy się prezentami - realizując schemat
wydaję dużo-dostaję mało ale wiem, że poczucie winy zmusi tą drugą osobę do
nadszarpnięcia budżetu przy każdej najbliższej okazji. W końcu można też na
zasadzie dogadania się, razem, za rączkę. Udajemy się na zakupy bo koniec
końców każdy sobie rzepkę skrobie. Mi osobiście ta data zawsze będzie kojarzyć
się z jednym, Ci którzy mnie znają mieli przyjemność słyszeć tą opowieść, Ci
którzy dopiero mnie poznają usłyszą ją teraz.
Opis sceny: niedziela, droga powrotna, trasa Rzeczka-Wrocław.
Osoby: Chłopak pewnej dziewczyny nazwijmy go Piotr i ona - Katarzyna. Ja i
jeszcze Pan X, postacie nic nie wnoszące.
Otóż walentynki. Piotr, przezorny mężczyzna, pragnie uszczęśliwić swą ukochaną,
instynkt podpowiada mu, że największą radość sprawi jej bilet na avatara (i to
w 3D!). Zamawia we Wrocławiu bilety do kina na 16. Jest godzina 13:50 a on
decyduje, że zatrzymamy się w Dzierzyniowie na obiad (jakieś 60 km od Wrocławia).
W knajpie sala pęka, widać, że czas oczekiwania stanowiłby problem dla
pierwszej „gastronomki” RP, ale Piotr upiera się żeby zostać, zjeść, bo
jedzenie pyszne i „dupę urywa”. Wobec takich argumentów jesteśmy bezsilni -
zostajemy. Dostajemy menu i Piotr zwraca się do swej lubej „podają tu genialną
potrawę oscypkowe szaleństwo wszyscy mówią, że jest rewelacyjna więc zamów i
dasz mi spróbować”. Kaśka lekko zdezorientowana odpowiada „ale to może Ty zamów
a ja sobie zamówię jakąś rybę” a on jej na to „nie... to wiesz co ja sobie
zamówię oscypkowe szaleństwo, a Ty zamów kurczaka to zjemy po połowie obu dań”
tak też zrobili. Po 67 minutach dostaliśmy w końcu nasze zamówienia. Przed
Piotrem talerz oscypkowego szaleństwa, przed Kasią kurczak. Akcja jest błyskawiczna
Piotr bierze widelec i zaczyna jeść oscypkowe szaleństwo po trzech (dosłownie
trzech ) kęsach mówi „ale pyszne, nigdy nie jadłem niczego lepszego… Kasiu
zamieńmy się” no to !?biedna?! Kasia oddaje mu swojego kurczaka, którego
jeszcze skubnąć nie zdążyła i jak „szalona” patrzy na swoje „oscypkowe
szaleństwo”. Nie muszę chyba dodawać że „zakochani „ na seans do kina nie
zdążyli. Katarzyna w przypływie czułości została odwieziona przez swego
chłopaka na PKSa by bezpiecznie pokonać osiemdziesięcio kilometrową trasę Wrocław-Krotoszyn ( bo taką nazwę nosi
to tajemnicze miejsce, z którego bohaterka się wywodzi).
Tak więc 14. II wydawać / nie wydawać… Jak dla mnie instytucja
posiadania kogoś czasem sprowadza się do jedzenia czegoś na co totalnie ochoty
się nie ma. Więc tym, którzy lubią jeść radzę się zastanowić z kim w parze do
restauracji idą bo czasem znacznie lepiej zjeść samemu.
Swieta Prawda!!!
OdpowiedzUsuńTo co, widzimy sie na Zupce Owocowej???
N.
Posiłek z ukochaną osobą tylko w Exploris.
OdpowiedzUsuńEx-jadacz.