"Zaraz po studiach, bo to najlepszy moment na to, żeby wyjść za mąż. Dlaczego… bo
człowiek do końca nie wie, co ma ze sobą zrobić." Słowa te, wypowiedziała jedna
z moich znajomych zaraz po obronie pracy. I choć powiedziała to z wyraźnie
wyczuwalną nutką ironii, to jak się okazuje, za bardzo z prawdą się nie
rozminęła.
Tak jakby na jakąś niewidoczną magiczną komendę tabuny z dyplomem w
ręku ruszają do urzędów stanu cywilnego tylko po to, by po mniej więcej dwóch
latach, ponownie się tam znaleźć w celu anulacji tego, co przyrzeczone zostało.
Oczywiście, tyczy się to tylko małego procentu par i choć każdą z nich należy traktować indywidualnie, to
wspólny mianownik porażek tych związków bez problemu można odnaleźć. Bo gdy związek
dla związku jedyną rzeczą w życiu się staje, to z braku tlenu, po mniej więcej
24 miesięcznym okresie zdechnie. I choć żadną nowością nie jest stwierdzenie,
że wakacje, weekendy i większość wieczorów powinno się spędzać razem to
przyrastanie do lubego niczym huba do drzewa nic dobrego nigdy nie przyniosło,
a tylko pasożytnictwem nazwane być może. Przyjrzeć się problemowi trochę bliżej
i źródło jego znacznie wyraźniej dostrzec można. Oboje zaobrączkowani z
dyplomami dobrej pracy szukać zaczynają i nagle z wyraźnym bólem w oczach
orientują się, że proces ten przypominać poszukiwanie mitycznego świętego Grala
zaczyna. On, w teorii przyszły główny żywiciel, przygnieciony mieszanką braku
pieniędzy i poczuciem obowiązku, w pracy magdonaldopodobnej ląduje i pieniądze
marne do domu przynosi. Ona wciąż szuka, choć już dawno w znalezienie pracy wierzyć
przestała i w rolę gospodyni dbającej o swojego pana-żywiciela się wciela. I
choć przez dłuższy moment się cieszą, że każdą wolną chwilę razem spędzają to
nuda między nimi się wkrada. Tak po pewnym
czasie tematów do rozmów już im brakuje, bo ona źródeł swych mądrości w
telewizji śniadaniowej szuka, a i on o niczym poza kotletami mówić nie potrafi.
Niecałe dwa lata codziennych zmagań wytrzymać są w stanieWydawać by się mogło, że parom najbardziej zakochanym taki zwrot akcji nie grozi to jednak lepiej zastanowić się przed obroną, co po za tą miłości nasze dni zajmować będzie.
oj....
OdpowiedzUsuń