W codziennych
relacjach tylko kompromis może zapewnić pełnię szczęścia. Słowa te niczym ryk
wuwuzeli dotrą nawet do najdalej oddalonych, żeńskich uszu. A wraz z trwającym „euromiksem
nudy2012” i „futboloposuchy” słowo kompromis będzie nabierać coraz to nowszego
znaczenia.
I właśnie
dlatego, że większość z pań, u których w CV w rubryce zainteresowania, wpisu
„piłka nożna” nie znajdziemy, starać się będzie wymigać od obowiązku aktywnego towarzyszenia swemu mężczyźnie – gorliwemu kibicowi, to ja jednak
radzę, zawczasu swoją decyzję przemyśleć i dokonać drobnej kalkulacji.
Rok temu, po
naciskach zewnętrznych, na Woodstock przyszło mi jechać. Daleko było mi do zachwytu
pomysłem wyjazdu. Ukochanego, do stricte męskiej wyprawy przekonać
próbowałam, a i nawet w ramach negocjacji, kanapki na 7-godzinną drogę dla
każdego z jej uczestników, gotowa byłam przygotować. Wszystko, byleby tylko
swoich wyobrażeń o brudstocku z rzeczywistością nie konfrontować. Niestety, w
ostateczności zostałam przyparta do muru i zwyczajnie do wyjazdu zmuszona.
Rzeczywistość od wyobrażeń daleka nie była, a całą zeszłoroczną wyprawę do
Kostrzyna, oznaczyłabym etykietą - „moje prywatne piekło”. Niezadowolenia z
mojej obecności na brudnym polu namiotowym oraz brakiem dostępu do wody nie
zamierzałam ukrywać. Nader chętnie utyskiwałam ukochanemu na wszelkie niedogodności,
na które mnie skazał. Finał tego był taki, że po powrocie, na atrakcje, na
które ukochany „czasu” nigdy nie miał, czas znaleźć jemu się udało, a i do podobnych
wyjazdów, na które ochoty nie mam, przestałam być zmuszana.
Myśląc o
wydarzeniach roku poprzedniego, na Euro w skrytości ducha się cieszę. Bo w tym
roku na teatralne lato w mieście mam ogromną ochotę. Jeżeli więc ceną, za mą
dwu miesięczną kulturalną zachciankę, ma być dwu i pół tygodniowa euronuda, to jestem
ją gotowa zapłacić. Mam tylko nadzieję, że dogrywka w postaci napiwku, w żaden
z moich meczowych rachunków, zawczasu nie będzie wliczona.
I choć słowa
premiera, że: „nikt, kto przyjedzie na mistrzostwa, w żaden sposób nie będzie
zagrożony” można nazwać jego kolejną gwarancją bez pokrycia, to ja,
rzeczywiście cierpieć nie zamierzam. Sama
się o swój euro kompromis postaram i przez mistrzostwa przebrnę, by tuż po nich
swoją nagrodę za wytrwałość odebrać. Wszystkim zmartwionym radzę zrobić to
samo.
Kto by pomyslał, że nasza polska druzyna może zapewnić emocje na równi z teatralnym latem w mieście :D
OdpowiedzUsuńJakims wielkim fanem piłki nożnej nie jestem, wyniki sledze zazwyczaj w radiu, ale wczorajszy mecz obejrzałam z przyjemnością. A nawet z nutką ekscytacji :)W zasadzie z nutą, dużą nutą !
Buziole J.